O mnie

Miłośnik wycieczek kolejowych oraz komunikacji miejskiej, który w wolnym czasie podziwia świat zza okna pociągu.

środa, 11 czerwca 2014

Koleją przez Norwegię

  W maju tego roku miałem zaplanowany wyjazd koleją dookoła morza czarnego z małym odbiciem na Bałkany ( Belgrad- Bar ) .Cały plan miałem przygotowany już roku temu.  W okolicach marca wszytko zaczęło się pieprzyc...wpierw zadymy na Ukrainie, pózniej się okazało, że jest remont linii z Ankary do Stambułu i na samym końcu powódz na Bałkanach jakiej nie było od 120 lat. Więc cały plan poszedł w piz.... ale będę chciał go zrealizować w lepszej przyszłości.
  Na początku maja zadzwonił do mnie kolega, z którym byłem na wyjezdzie w Tybecie z zapytaniem czy się nie wybiorę na 5 dni do Norwegii. I tak sobie pomyślałem Norwegia...hmm..ciekawe za ile??? Okazało się, że znalazł jakieś połączenia w promocyjnych cenach i w 800 zł mieliśmy się zamknąć, więc się zgodziłem.
 Przed wylotem zabezpieczyliśmy się w prowiant typu "słoiki"oraz jakieś wędliny, problemem było przewiezienie w samolocie kuchenki turystycznej na gaz więc zabraliśmy sam palnik z nastawieniem, że butle kupimy na miejscu.
 W niedziele o 9 rano wylecieliśmy z Krakowa do Trondheim w paskudnych warunkach pogodowych, lot trwał dwie godziny. Podczas lotu nad Norwegią pogada zaczęła nam dopisywać z okna można już było podziwiać Norweskie góry pokryte śniegiem. Trochę mnie ten śnieg przeraził, ale byliśmy przygotowani również na warunki zimowe. Przed wyjazdem sprawdzałem pogodę jaka tam panowała i temperatury w nocy wahały się między -2C a +3C i cały czas panowała deszczowa aura.
 Lotnisko leży w miejscowości Stjordal i jest oddalone od Trondheim około 35 km. Z lotniska można się dostać do Trondheim  Flybusem lub za 68 koron norweskich (około 36 zł ) koleją. My mieliśmy dwa dni na zwiedzanie Trondheim i korzystając z pięknej pogody postanowiliśmy spędzić trochę czasu w przepięknie otaczającej nas przyrodzie. Po opuszczeniu lotniska rozpoczynają się wspaniałe widoki na zieloną przyrodę. Pierwsze co pomyślałem to "Alaska" lub "Kanada" na pierwszy rzut oka takie miałem skojarzenie. Dzwigając 20 kilowy plecak ruszyliśmy z buta  w kierunku Trondheim, szliśmy wzdłuż nabrzeża jeziora otaczającego lotnisko.Pogoda była przepiękna, słońce, około +20 stopni sprawiło, że szybko zachciało mi  się pić. Była niedziela więc wszystkie sklepy były pozamykane, lecz znalezliśmy stacje benzynową i tutaj szok cenowy, ale cóż 15 zł za 0,7 l wody trzeba było zapłacić.
  Po przejściu 4 kilometrów dotarliśmy do  miejscowości Hell. Wioska bardzo klimatyczna, ale nie ma nic w sobie do zaoferowania, za wyjątkiem zrobienia kilku pamiątkowych fotek na stacji. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej na horyzoncie ukazała nam się oddalona o jakiś  5 kilometrów mała wysepka, znajdująca się na środku jeziora. Plan był taki, idziemy tam i zrobimy przerwę na obiad.

 Droga do owej wyspy prowadziła po ogromnych kamieniach/skałach ale również miała swój klimat. Na pierwszy rzut oka wyspa wyglądała na bezludną w sensie, że nie spotkaliśmy nikogo po drodze ze stacji, ani nikogo nie wiedzieliśmy na wyspie. Dopiero po dotarciu na miejsce okazało się, że jest tam grupka osób, którzy się tam rozbili. Podchodzimy nieśmiało witając się Norweskim powitaniem "Hei" a na to jeden z nich mówi do nas "Polacy???". Okazało się, że to była grupa z Polski, która przyjechała na ryby i spędziła na tej wyspie trzy noce i się już zwijali. Korzystając z tego, że oni również mieli porę obiadową skorzystaliśmy z rozpalonego ogniska. Po krótkiej wymianie informacji oraz posileniem się fasolką z Polski, wznieśliśmy toast i się rozstaliśmy.
 Po obiedzie i krótkiej siescie stwierdziliśmy, że zostaniemy tutaj na jedną noc. Rozbiliśmy nasz namiot i odświeżyliśmy w jeziorze. Kąpiel w jeziorze, w którym temperatura wody wynosiła około 6 stopni szybko mnie odmuliła. Resztę dnia spędziliśmy na dokładaniu drewna do ogniska, i relaksowaniu się wokół norweskiej przyrody.
  Wieczorem około godziny 21 zrobiliśmy kolacje i popiliśmy wódeczki przywiezionej z Polski:). Byliśmy ciekawi czy się słońce zajdzie do końca czy będzie jak mówiła poprzednia grupa, że będzie pół mrok i słońce nigdy nie zajdzie. I tak było. Od godziny 23 słońce jakby się zawiesiło na zachodzie i około godziny 3 rano wschodziło. Dziwnie się spało, co chwilę się budziłem, bo myślałem, że jest już godzina 9 czy 10, a tutaj 3,4,5 rano. Musieliśmy wstać wcześnie, bo kolejnego dnia mieliśmy bardzo napięty plan wycieczki.

 Godzina 23
  Po nieprzespanej całej nocy obudziliśmy się o około 8 rano. Poranek był pochmurny i dość chłodny, jakieś 10 stopni. Nie zważając na to rozpoczęliśmy kolejny dzień wyprawy z wielką energią. Szybko zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy i ruszyliśmy dalej. Na początku za bardzo nie wiedzieliśmy którędy dalej iść, ponieważ droga, którą do tej pory szliśmy się skończyła na wysokości wysepki i jedyną drogą jaką można było iść dalej była trasa kolejowa biegnąca wzdłuż nabrzeża. Po przyglądnięciu się torowisku stwierdziliśmy, że raczej tędy nic nie jeździ, tym bardziej, że podczas wczorajszego pobytu na stacji Hell zauważyłem, że główny szlak biegnie do tunelu, a ten to może być jakaś linia boczna lub używana przed wybudowania tego tunelu. Tak czy siak ruszyliśmy przed siebie. Szkoda, że tą linią nie jeżdżą pociągi, bo naprawdę widok był przepiękny.
  Kilka kilometrów dalej dochodzimy do miejscowości Muruvik, z której mieliśmy już nadzieję na pociąg do Trondheim. Okazało się,że w tej miejscowości pociąg nie jeżdżą, dopiero w oddalonej o 6 km Hommelvik możemy złapać pociąg. Pogada zaczęła nam znowu dopisywać i zaczynało robić się gorąco. Dalszą część trasy pokonaliśmy wzdłuż głównej drogi biegnącej do Trondheim. Trasa była nieco męcząca ze względu na spore wzniesienia i dopiero po około półtorej godziny dotarliśmy na miejsce. Od razu zahaczyliśmy o pobliski market i uzupełniliśmy zapasy z wodą. Krótki odpoczynek i udaliśmy się na stację, za 15 minut mieliśmy pociąg, więc szybka sesja zdjęciowa i jedziemy. Na stacji nie było można kupić biletów, więc zaopatrzyliśmy się w nie u konduktora. Bilet wydany w formie paragonu, nic ciekawego. Jedziemy wzdłuż jeziora, piękna pogoda, gdzieniegdzie widać białe łódki, krajobraz jak z bajki.

 Wysiadamy stacje przed Trondheim w celu zakupu butli gazowej do naszej kuchenki. Mieliśmy wcześniej obczajony sklep Jula i w nim zapatrzyliśmy się w butle.Następny pociąg odjeżdżał za 30 minut i tyla nam starczyło, żeby zrobić zakupy.
 Po siedmiu minutach jazdy pociągiem dotarliśmy do stacji docelowej. Nowoczesna stacja w Trondheim nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia ale trzeba przyznać, że jest elegancka i zadbana.
Pociąg regionalny, którym dotarliśmy do Trondheim
Dworzec kolejowy w Trondheim
Wnętrze dworca

 Widok na dworzec z kładki dla pieszych
Obrzeża stacji 
 Lokomotywa elektryczna serii EL18 zbudowany na wzorze szwalcjcarskiego typu 460/465
 Była godzina 14 więc trzeba było się spieszyć ze zwiedzaniem, szybko zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy na miasto. Idąc wzdłuż jeziora po betonowym nabrzeżu zauważyliśmy fajną miejscówkę, ogrodzoną drewnianym płotem i ze skocznią do jeziora. Wchodzimy do środka, a tam nikogo nie ma. Stoi stolik oraz krzesła,był również prysznic, mówię do kolegi, że jakoś dziwnie tutaj, po czym pojawia się goła starsza babka i się pyta co my tu robimy. Z pełną powagą odpowiadamy, że podróżujemy i chcieliśmy zobaczyć co tu jest. Wszytko odbyło się w pozytywnym nastroju, babka rozmawiała z nami przez kilka minut okazało się, że to jest plaża nudystów, ale nie przeszkadzało jej, nasze towarzystwo. Korzystając z okazji wziąłem szybki prysznic, po którym przenieśliśmy się obok i zrobiliśmy obiad.
Nasza miejscówka na lunch, a po prawej stronie miejska plaża nudystów
 Następnie udaliśmy się do centrum, na pierwszy ogień poszła Katedra Nidaros z XI wieku, największa skandynawska budowla z czasów średniowiecza. Żeby do niej dojść z dworca idzie się prosto główną ulicą, po drodze minęliśmy Dom Założyciela, największa drewniana konstrukcja w północnej europie z XVII wieku. Naprawdę dla mnie nic ciekawego zwykły drewniany domek, ale to nic... dochodzimy do Katedry i to mnie zwaliło z nóg. Połączenie różnych stylów architektonicznych lecz w szczególności gotycki robi ogromne wrażenie.Szkoda tylko, że nie udało nam się wejść do środka.
Katedra Nidaros 

 Obok Katedry znajduje się Pałac Arcybiskupi z XII wieku. Z pierwotnej budowli zachowały się tylko dwa kamienno-ceglane skrzydła. W jednym z nich znajduje się Muzeum Armii i Ruchu Oporu.W drugim organizowane są różnego rodzaju ceremonie i przyjęcia.
  Idziemy dalej kierując się dalej do górującej nad miastem fortecy  Kristiansten festing, przechodzimy przez zabytkowy drewniany most Bybrua, z którego mamy widok na osiemnastowieczne drewniane domy i magazyny kupieckie stojące na palach. Do twierdzy prowadzi bardzo stroma droga, na której możemy zauważyć jedyny na świecie wyciąg dla rowerów.
 W końcu dotarliśmy do twierdzy, z której można podziwiać panoramę miasta. Chwilę się pokręciliśmy i ruszyliśmy dalej przez centrum do stacji.
Charakterystyczne domki kupieckie zbudowane na palach 
Twierdza
 Nadale nie mieliśmy miejscówki na dzisiejszy nocleg, więc wykombinowałem, że możemy się przekimać na stacji ale się okazało, że stacja jest zamknięta w godzinach od 23 do 4. Po pobraniu bagaży i doładowaniu baterii poszliśmy w poszukiwaniu miejscówki. Było około godziny 22, a pociąg do Oslo mieliśmy o 8:23 rano, więc nie było za wiele czasu na poszukiwania dogodnego miejsca i zdecydowaliśmy się przekimać na końcu betonowego nabrzeża. Było wystarczająco ciepło, że wystarczyła karimata i śpiwór. Kolejny udany dzień zakończony noclegiem nad jeziorem z widokiem na Munkholmen wyspę z miejscem egzekucji, klasztorem, fortecą i więzieniem.
Munkholmen
 Tej nocy wyspałem się jak nigdy. Naładowany energią rozpocząłem trzeci dzień naszej przygody.Spakowaliśmy rzeczy oraz się umyliśmy i ruszyliśmy w kierunku dworca. Na dworcu byliśmy 30 minut przed odjazdem pociągu, skład był już podstawiony na peronie. Wszystkie bilety mają miejscówkę,więc na spokojnie zajęliśmy swoje miejsca. Mi przypadło miejsce pod oknem :) Po chwili nastąpił odjazd naszego pociągu do Oslo. Był poniedziałek, frekwencja była idealna tzn. było luźno. Zaraz po odjeździe przyszedł konduktor i tutaj mnie zadziwił jego komputerek, na którym miał zapisane, kto gdzie siedzi i podczas kolejnej kontroli wiedział czy bilet danej osoby był sprawdzony czy nie.




 Trasa ciągnęła się przez malownicze tereny Norwegii, liczne tunele oraz fiordy, rwące górskie rzeki oraz wodospady. Krajobrazy przypominały czasami naszą trasę z Kłodzka do Kudowy Zdrój, ale razy 1000.
 O godzinie 15:20 dojechaliśmy do Oslo, jednej z najdroższej stolicy na świecie. Po wyjściu z dworca pomyślałem, że wysiedliśmy na jakieś bocznej stacji. Jednak to była stacja centralna. Dworzec można spokojnie było porównać do jednej z naszych PRL-owskiej stacji w Polsce. Cała konstrukcja peronów składała się z betonowego zadaszenia i puzzlowatego chodnika. Wnętrze dworca rodem z PRL-u. Dziwne, niby to Oslo, a o wizytówkę swojej stolicy się nie postarali.Poniżej fotki ze stacji.


 Pociąg na lotnisko w Oslo

 Widok po wyjściu z dworca na perony 
Dworzec wejście główne 
 Jeszcze przed rozpoczęciem zwiedzania chcieliśmy zrobić sobie obiad, ale gdzie zrobić na kuchence gazowej w centrum metropolii.Więc poszliśmy w drugą stronę miasta z nadzieją na znalezienie jakieś miejscówki. I udało się po jakiś 15 minutach od dworca znajduje się park oraz niewielkie ruiny, w których się zbunkrowaliśmy i rozpoczęliśmy lunch.
Widok na centrum Oslo z naszej miejscówki 
 Po obiedzie wróciliśmy na stację, gdzie zostawiliśmy swoje bagaże i od razu po wyjściu z dworca kierowaliśmy się jedną z głównych ulic miasta ulicą Karla Johansa w kierunku Pałacu Królewskiego. Ruch był nie wielki, ale nie ma co się dziwić. Oslo zamieszkuje niespełna 600 tysięcy ludzi. Podczas spacerku mijamy bardzo zadbaną zieleń miejską różnego rodzaju odmiany tulipanów ciągnące się, aż do Pałacu.
 Król Harald V wraz z małżonką mieszkają na wniesieniu. Przed obiektem znajduje się służba wartownicza, która co jakiś czas maszeruje po swoim terenie. Pałac nie wywarł na mnie specjalnego wrażenia, fajnie jest położony, wśród zielonej przyrody i widać, że jest zadbany ale tak poza tym nic ciekawego.
Pałac Królewski
 Kolejnym punktem naszej wycieczki był Park Vigeland, jedna z najbardziej popularnych atrakcji miasta.Z Pałacu do Parku szliśmy jakąś godzinie ale warto było.
 Oprócz licznej zieleni oraz kwiatów najciekawsze w parku są nagie ludzkie rzeźby, wykonane przez Gustawa Vigelanda, który otrzymał w 1907 roku zamówienie od miasta na projekt fontanny. Pomysł rzeźbiarza bardzo spodobał się ówczesnym władzą miasta i został poproszony o wykonanie kolejnych rzeźb wokół fontanny, ozdobny most w parku oraz płaskorzeźby. Największe wrażenie wywiera Monolit, który się znajduje na najwyższym punkcie w parku. Składa się on z 121 nagich ciał w różnym wieku i ma 17,3 m. Ukończenie tego dzieła zajęło artyście 14 lat i naprawdę się jemu udało. Łącznie w parku znajduje się 212 nagich rzeźb z kamienia i brązu przedstawiają prawie 600 postaci. Do dzieła Vigelnada zalicza się również oświetlenie, kute bramy i furtki. Podczas wizyty w Oslo nie można ominąć tego punku w swoim programie.





 Chwile odsapnęliśmy i ruszyliśmy dalej do centrum w kierunku ratusza,zamku i twierdzy. Spacerując przez park mijaliśmy liczne grona biegaczy, widać, że tam na punkcie sportu ludzie naprawdę mają pozytywnego świra.
 Doszliśmy do centrum a tam nowoczesne budynki, parkingi z ładowarkami do aut, eleganckie sklepy oraz restauracje, co do niektórych ustawiały się kolejki. Naprawdę widać, że tam ludzie żyją, przecież był środek tygodnia około godziny 18,a tam ludzie ubrani w eleganckie ciuchy spacerują oraz konsumują w vipowskich restauracja. W tym punkcie wycieczki doznałem dziwnego uczucia, mianowicie poczułem się jak menel. Ale to nic... nie przejmując się zbytnio moim odczuciem zwiedzamy ratusz oraz podziwiamy z daleka zamek a obok niego twierdze.Chwilę posiedzieliśmy przy ratuszu i ruszyliśmy w stronę nowoczesnej opery znajdującej się nie daleko dworca kolejowego.
Tramwaj w Oslo
Centrum Oslo
 Widok na Zamek i Twierdze
Ratusz
 Budowa opery kosztowała 4,4 miliarda koron norweskich czyli jakieś 2,3 miliarda złotych. Do użytku została oddana w 2008 roku. Znajdując się na terenie opery można wejść bezpłatnie, na jej dach, z którego widać całe Oslo. Całość budynku jest pokryta marmurem lub innym jasnym kamieniem, który powoduję, że będąc na terenie opery pierdzieli ci się w oczach.
Opera
 Na tym zakończyliśmy wycieczkę w Oslo o godzinie 23:01 mieliśmy pociąg do Bergen. Podsumowując to Park Vigelanda i nowoczesna Opera były najciekawszymi punktami do zwiedzenia, a tak poza to ciekawy klimat dla ludzi z dużą kasą :)
Wejście na perony
 W nocnym pociągu do Bergen, każdy z pasażerów otrzymał jednorazowy pakunek, w którym znajdował się koc, opaska na oczy i zatyczki do uszu. Ja jednak starałem się wytrzymać jak najwięcej czasu bez snu, przymykając co jakiś czas oko i podziwiać widoki zza okna. Wiadomo był to pociąg nocy, więc przez pierwsze 4 godziny panował mrok, ale przed godziną 4 zaczęło już świtać. Pociąg pokonywał liczne wzniesienia najwyższa stacja, którą zapamiętałem miała 1222 m n.p.m i nazywała się Finse. Od tej stacji szlak przebiegał wzdłuż fiordów oraz rwących górskich rzek.Pociąg do Bergen przejeżdżał również przez miejscowość Myrdal, z której ciągnie się ponoć jeden z najpiękniejszych szlaków kolejowych do miejscowości Flam.Nasz plan wycieczki był robiony na wariata i nie było możliwości zmiany naszego rozkładu jazdy :(
 Widoczki
Tablica w wagonie, na której jest wyświetlana dana miejscowość wraz z wysokością oraz godzina i temperatura na zewnątrz pociągu.

 Punktualnie o godzinie 6:50 dojechaliśmy do Bergen, które przywitało nas deszczową aur, typową dla tej miejscowości.
 Po nieprzespanej nocy ruszyliśmy na podbój miasta.W planie mieliśmy zwiedzanie centrum, portu oraz przejście się po okolicznych górkach.Przed południem przestało padać co ułatwiło nasz spacerek.
 Wyjśćie po opószcznieu pociągu z powitalnym napisem
 Pociąg podmiejski 
 Nasz pociąg Oslo-Bergen
Widok na perony
Stacja kolejowa Bergen

 Zwiedziliśmy centrum, port, weszliśmy na taras widokowy znajdujący się na jednym ze szczytów. Zajęło nam to 7 godzin, można było jeszcze szybciej bo na taras kursuje kolejka, ale po co??? Jeżeli nic więcej to miasto dla mnie nie ma w sobie do zaoferowania.Był to nasz ostatni dzień wizyty w Norwegii. Tego samego dnia mieliśmy samolot z Bergen do Katowic.

 Port,obok którego zanjduje się plac rybny
 Stacja kolejki liniowo-terenowej na góre Flobanen

Widok na Bergen z tarasu widokowego

 Podsumowując Norwegia jest dla mnie krajem z pięknymi krajobrazami nie przypominającymi żadnego kraju z europy zachodniej. Pełnym pięknych wysokich niebieskookich blondynek lepszych od Rosjanek:) Wyjazd był bardzo udany, lecz za krótki, była to bardziej zachęta to odwiedzenia tego kraju po raz kolejny z większym budżetem i lepszym planem jazdy po bajecznych szlakach kolejowych.