O mnie

Miłośnik wycieczek kolejowych oraz komunikacji miejskiej, który w wolnym czasie podziwia świat zza okna pociągu.

piątek, 28 listopada 2014

3 dni pociągami TLK i PR

 Nadszedł piękny czas w tym roku, a mianowicie długi weekend, w którym bilet podróżnika TLK oraz bilet turystyczny PR był ważny od godziny 18 w czwartek 14-go sierpnia do 6 rano w poniedziałek 18-go sierpnia. Oczywiście skorzystałem z tego przywileju, kupiłem bilety na pierwszą klasę za 109 zł oraz za 45 zł na PR. Plan wyjazdu miałem opracowany już dużo wcześniej więc tylko czekałem na odpowiedni moment do jego realizacji.

WROCŁAW GŁÓWNY - KĘDZIERZYN KOŹLE - RACIBÓRZ - WARSZAWA CENTRALNA -
LUBLIN - PRZEMYŚL GŁÓWNY

 Rozpocząłem w piątek od porannego wyjazdu z Wrocławia TLK Pirat do Kędzierzyna Koźla. Wczesny wyjazd umożliwił podziwianie wschodu słońca oraz zapowiedział ładną pogodę. W Kędzierzynie miałem 10 minut na przesiadkę do jednostki EN 57 PR do Raciborza.



 Po niecałej godzinie dojechałem do stacji Racibórz, na  której oczekiwał już postawiony skład TLK Skarbek do Warszawy. Szlak prowadził przez Centralną Magistralę Kolejową chyba najlepszą rzecz jaką stworzyła komuna. W Raciborzu miałem pół godziny przerwy, więc pokręciłem się po stacji. Za wiele do zwiedzania nie było. Zaniedbany budynek stacyjny oraz perony przypominające czasy PRL-u, oprócz pomnika parowozu Tw 53 2570 to nie ma nic atrakcyjnego.





 O godzinie 8:29 odjechałem z Raciborza do Warszawy. Miałem nadzieje, że przejadę się na tym szlaku w nowym wagonie kl 1, a nie podstawioną ruiną. Najwidoczniej TLK dopasowuje skład do czasów powstawania CMK. Omijając temat wagonu, trasa minęła bardzo szybko i przyjemnie pociąg od stacji Zawiercie, w której zaczyna się cała jazda, zatrzymał się tylko na stacji Włoszczowa Płn. i z 20 minutowym opóźnieniem o godzinie 13:17 dojechał do Warszawy Centralnej. W stolicy zrobiłem sobie przerwę na szybki kebab  w jednej z budek znajdujących się w podziemnym przejściu i o 14:57 wyjechałem TLK San jadącego z Bydgoszczy do Przemyśla.
 Przed wjazdem do  Lublinia przyszedł, kierownik pociągu, który poinformował, że wczoraj TIR uszkodził wiadukt kolejowy i od Lublina kursuje komunikacja autobusowa, ale jak ktoś chce to może kontynuować jazdę pociągiem, z tym że nie wiadomo z jakim opóźnieniem dojedzie do Przemyśla. Miałem planowany przyjazd do Przemyśla o 22:08, a na Hostelu miałem być do 22, więc dalsza jazda pociągiem legła w gruzach. Na stacji w Lublinie lekkie zamieszanie, bo każdy z dwóch podstawionych autobusów miał różne trasy, które nie zostały wypisane na tablicy kierunkowej, wiec wszystkich informacji udzielał, każdemu z osobna kierowca. Jazda autobusem przez kolejne 5 godzin doprowadzała mnie do szału. Nie dość że gorąco jak...to jeszcze jazda kolejną ruiną na kółkach. Do Przemyśla Zasanie dojechałem bez problemu,ale od tej stacji kierowca stracił orientacje i potrzebował pomocy jednego z pasażerów żeby dojechać do stacji głównej oddalonej o jakieś 10 minut. Żeby nie było za szybko to kierowca przed samym końcem przejechał na czerwonym świetle, a pech tak chciał, że za nami jechała policja, która nas zatrzymała na 15 minut. Mimo tego pechowego TLK Skarbek dojechałem o 21:30 do Przemyśla Głównego, z którego miałem 10 minut na piechotę do wcześniej zarezerwowanego Hostelu. Hostel znajduję się na tyłach starego miasta przy rzece San, bardzo przyzwoity i za rozsądną cenę 40 zł. Szybko się rozpakowałem, oporządziłem i zakończyłem swój pierwszy pechowy dzień.
 Dworzec Główny w Przemyślu oraz wnętrze 

PRZEMYŚL GŁÓWNY - PRZEWORSK wąskotorowy - PRZEMYŚL GŁÓWNY

 Kolejnego dnia ruszyłem na wąskotorówkę 750 mm do Przeworska tzw. pociąg "Pogórzanin". Wyjechałem w deszczowej aurze PR o 7:08 i po godzinie byłem na miejscu. Stacja kolejki wąskotorowej znajduje się naprzeciwko dworca normalnotorowego. Zadziwił mnie nieco opłakany stan budynku. Na stacji znajdowała się jednie kasa biletowa,otwarta tylko przed odjazdem pociągu.
 Kupiłem bilet za 30 zł, porobiłem kilka zdjęć i kilka minut przed godziną 9, czyli przed planowanym odjazdem na peronie podstawił się nasz skład.



 Odjechaliśmy punktualnie. Była sobota, więc frekwencja w pociągu dopisała do pełna. Trasa liczy 46 kilometrów długości, ciągnie się przez obszerne pola kukurydzy, przejeżdża przez 12 miejscowości URZEJOWICE-KRZECZOWICE-KAŃCZUGA-ŁAPUSZKA MAŁA I WIELKA-MANASTERZ-ZAGÓRZE-HADLE SZKLARSKIE-JAWORNIK POLSKI-SZKLARY TUNEL-SZKLARY-BACHÓRZ-DYNÓW.


 Największą atrakcją na szlaku jest najdłuższy i najstarszy tunel wąskotorowy w Europie, znajdujący się w miejscowości Szklary (tunel jest zamykany na okres zimy drewnianą bramą). Po pokonaniu 602 metrów "Pogórzanin" zrobił postój na ala fotostopa.
"Pogórzanin" po wyjechaniu z tunleu
Widoczki podczas przejazdu
 Po około 10 minutach ruszyliśmy, w promieniach przedzierającego się słońca. Następną stacją był Bachórz, na której stoi kilka odnowionych wagonów oraz znajduje się polecana przez kolejkę knajpa "Pod Semaforem".Część pasażerów wysiadała, a ja wraz z resztą pojechałem do stacji końcowej. Stacja Dynów była ostania na szlaku, przed samym wjazdem na stacje po lewej stronie zaskoczył mnie widok ortodoksyjnych żydów. Po chwili okazało się, że tuż przy stacji znajduję Centrum Historii Polskich Żydów. Cóż nie zbaczając na to punktualnie o godzinie 11:45 dojechałem do końca, wysiadłem i zastanawiałem się co dalej robić przez 2 i pół godziny postoju. Na stacji nic się nie działo, jedyne co było to pomnik lokomotywy Px48-1734 z dwoma wagonami towarowymi, magazyn towarowy oraz zadaszone miejsca na grilla.

 Wnętrze wagonów 

 Magazyn towarowy przy stacji Dynów 
 Część osób była przygotowana w różnego rodzaju przysmaki na grilla, którego można było odpalić przy stacji, a druga cześć podobnie jak ja pokręciła się po stacji i ruszyła na podbój wioski. Pogada zaczęła dopisywać, więc można było się przejść do centrum oddalonego około 1,5 km od stacji. Mała sympatyczna miejscowość z kilkoma knajpkami,z których wybrałem pizzerie.
 Dynów centrum miasta 

 Widoczki podczas spacerku do stacji Dynów 
 Po obiedzie ruszyłem małym koczkiem w kierunku stacji. Do odjazdu miałem jeszcze godzinę i naprawdę nie wiedziałem co ze sobą zrobić,dziwne że nikt nie pomyślał o rozkręceniu tutaj interesu, który by z pewnością rozkwitał podczas postoju pociągu- pomysłu podobnego jak na wąskotorówce w Ełku. O godzinie 14:30 odjechałem ze stacji Dynów i w pozytywnym nastroju o 17:10 dotarłem do Przeworska. Pogoda nadal dopisywała więc zrobiłem sobie jeszcze krótką przerwę na pofocenie odnowionej stacji normalnotorowej. po czym wróciłem pociągiem PR do Przemyśla.
Pomnik parowozu przy stacji Przeworsk Ol 49-8

 Był to mój ostatni dzień w Przemyślu, więc resztę czasu wykorzystałem na zwiedzanie bardzo ciekawego starego miasto. Przechodząc przez klimatyczne uliczki można zwiedzić wszystkie najpiękniejsze zabytki takie jak z różnych epok kamienice, kościoły, dwie archikaterdy i robiący na mnie największe wrażenie otoczony parkiem Zamek Kazimierzowski.
 Most kolejowy nad rzeką San 




 Zamek Kazimierzowski
Miasto Przemyśl o zachodzie słońca
 Po zachodzie słońca poszedłem do Hostelu,zregenerować siły przed kolejnym, niestety ostatnim dniem podróży.

PRZEMYŚL GŁÓWNY - MUNINA - HORYNIEC ZDRÓJ - ZAWADA - LUBLIN - WROCŁAW GŁÓWNY 

 Na ostatni dzień miałem zaplanowany przejazd pięknym szlakiem kolejowym numer 101, o którym sporo czytałem, a nigdy nie jechałem. Rozpocząłem od przejazdu PR i o godzinie 5:36 opuściłem Przemyśl w składzie EN 63-001 jadącym do Rzeszowa. O godzinie 6:19 wysiadłem na stacji Munina, gdzie oczekiwałem na pociąg do Horyńca. W Muninie spokój i cisza. Jeden skład towarowy,  mały budynek stacyjny, obok niego budynek wieży wodnej i plac ładunkowy.





 Po godzinie przyjechał mój szynobus, jadący ze stacji Jarosław przez Horyniec Zdrój do Zamościa. Godzinka jazdy i o 8:45 jestem w Horyńcu, który był wielokrotnie polecany przez moją babcie i właściwie tylko z tego względu zrobiłem tutaj postój. Był niedzielny poranek, popatrzyłem na mapkę umieszczoną przed przejściem podziemnym pod torami i ruszyłem dalej.






Podziemne przejście do miasta od strony dworca kojeowego
Podziemne przejście od strony miasta
 O tej porze miasto wyglądało na wymarłe. Zrobiłem zakupy na śniadanie w sklepie spożywczym i odpocząłem na ławce w centrum miasta. Pierwsi ludzie jakich zobaczyłem pojawili się po wyjściu z kościoła- pewno po porannej mszy. Same babcie i dziadki. Tak jak w każdej innej miejscowości, elegancko ubrani, rozmawiające między sobą i przy okazji dyskretnie obserwujące otocznie :) Po chwili zauważyłem kierunkowskaz z opisanymi szlakami turystycznymi, Do wybory maiłem oddaloną o 4 kilometry cerkiew w Radrużu lub jeziorko oddalone o 2 km. Wybrałem to drugie. I naprawdę było warto. Piękne jezioro otoczone zieloną przyrodą. I znów cisz i spokój, śpiew ptaków i szum drzew. Zrobiłem kółko wokół jeziora, chwilę odsapnąłem i wróciłem na obiad do centrum miasta.

 Centrum Horyńca Zdrój
 W południe było już pełno kuracjuszy, w większość +60, więc już zrozumiałem dlaczego tak bardzo dobrze wspomina to miejsce moja babcia.  Dla mnie to była mała miejscowość, z licznymi sanatoriami, otoczona pięknem przyrody. Znalazłem sobie restauracje położoną naprzeciwko stacji od strony miasta, zjadłem niedzielny obiad za 20 zł i przespacerowałem się na drugą stronę stacji, po której już były tylko same sanatoria więc wróciłem na dworzec. I jakbym miał wyliczone wszytko co do minuty. Po dojściu do stacji zaczęła się ostra burza, która wisiała cały dzień w powietrzu. Na szczęście wszytko zobaczyłem i mogłem spokojnie wsiadać o godzinie 14:30 do szynobusu jadące do Zamościa. Trasa jednotorowego szlaku wije przez leśne tereny, wzdłuż wschodniej granicy Polski, przejeżdżając przez byłe stacje przeładunkowe z normalnotorowego toru na szeroki m.in w Wercharcie i Dziewięcierzu.
 Szynobus do Zamościa 
 Przejazd przez stację przeładunkową Werchrata 
 Krajobrazy ze szlaku  


 O godzinie 16:41 wysiadałem na stacji Zawada i przesiadłem się na oczekujący już pociąg jadący do Lublina. Szynobus przyjechał ze stacji Zamość i już dostatecznie załadowany zabrał kolejną niemałą liczbę pasażerów. Poczułem się jak w metrze w Dehli, gdzie wszyscy ledwo co się mieszczą, a nawet jak się nie mieszczą to znajdą na to sposób. Stojąc przez dwie godziny, upchnięty w tłumnie  po między bagażami dotarłem do Lublina.
 W Lublinie trochę odetchnąłem po ostatnie podróży, zrobiłem zakupy do ostatniego pociągu i wyruszyłem punktualnie o godzinie 20:00 TLK Karkonosze. Cała drogę miałem wolny przedział, więc można powiedzieć że miałem klasę vip. Kolejnego dnia o godzinie 6:01 dojechałem do Wrocławia gdzie zakończyła się moja przygoda.